O wymienianiu się odbitkami

Dobre odbitki nie robią się same. Dobry kadr, poprawnie naświetlony i wywołany negatyw, sprawna ciemniowa maszyneria, chemia i papier – bez tego wszystkiego jest pod górkę. Ale to zaledwie fundament  odbitkowej budowli. Potrzebne są też czas i pomysły, a także rodzaj ciemniowej wyobraźni, czasem zwanej prewizualizacją. Skąd ją wziąć?

Warto oglądać inne odbitki. Po prostu. Na wystawach fotograficznych, w dobrych albumach, od biedy w internecie – o ile nie patrzymy na cuda photoshopowych magików. Można też po prostu spotkać się kolegami i wzajemnie oglądać prace. Trochę gorzej, gdy żaden z nich nie mieszka w klatce obok – tu z pomocą przychodzi internet. Moi najlepsi ciemniowi kumple mieszkają w Londynie i w Rzeszowie, tego drugiego nie widziałem nigdy na żywo, ale wiem jak sobie radzą przy powiększalniku! Po prostu wymieniamy się odbitkami za pośrednictwem poczty 🙂

Nawet jeśli nie znamy nikogo, nie jest to przeszkodą. Na najlepszym polskim portalu poświęconym fotografii tradycyjnej – korexie – od lat organizowane są wymiany odbitek. Wystarczy się zgłosić i organizator dobierze kogoś do pary. W ten sposób dostałem sporo bardzo ciekawych prac, robionych w rozmaitych technikach i zwykle na bardzo wysokim poziomie. A co odsyłałem?

I tu zaczyna się dramat. Lubię robić zdjęcia, lubię siedzieć w ciemni, ale na moich zdjęciach jest moja rodzina – a po co koledze z Wrocławia portret czyjegoś synka? Dlatego przy każdej wymianie mam ogromny dylemat – co wysłać? Jaką zrobić odbitkę? Pamiętam o tym będąc na różnych wycieczkach i próbuję fotografować pejzaże, cuda przyrody czy zabytki. Naprawdę się staram, pilnuję światła, korzystam z filtrów itp. – ale i tak potem czegoś mi brakuje w tych kadrach… Przez jakiś czas jestem zawiedziony, ale potem znów próbuję 🙂

Powyżej praca, którą wysłałem na ostatnią wymianę. By było ciekawiej, użyłem techniki split-grading by zapanować nad szczegółami śniegu i nie zgubić cieni. Mam wrażenie, że się udało, choć trochę brakuje czerni. Zobaczymy co powie adresat 🙂 Zdjęcie z małego obrazka na przeterminowanym o 15 lat T-Maxie 100, wołanym w D-76 1+1, papier to Ilford Multigrade IV RC w ciepłym wywoływaczu. Innego już w ciemni nie miałem, a pozostałą chemię też musiałem specjalnie kupować – nie zauważyłem, jak się zestarzała lub zniknęła 🙂 Skan odbitki.

Teraz czekam na pracę przeznaczoną dla mnie. Jestem bardzo ciekaw, co dostanę i jak ktoś patrzy na świat. Może zgodzi się, bym skan pokazał tutaj?

Jeden komentarz do “O wymienianiu się odbitkami”

  1. Ja tam się nie znam- więc się wypowiem. Po mojemu jest świetnie naświelony ten kadr, śnieg idealny i w ogóle żadnych mi czerni nie brakuje. Co prawda to skan, więc mój monitor go przerabia na swoją modłę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *