Trafiły do mnie niedawno negatywy sprzed 30 lat. Mam „ujawnić” ich zawartość, więc uzupełniłem zapas papieru do stykówek, koszulek na filmy, chemii itp. Negatywy były zwinięte w ruloniki, więc zacząłem od ich przepłukania i wyprostowania. Oj, wolą zostać zwinięte…
Korzystając z tego bogactwa postanowiłem zrobić bliskiej osobie mały prezent, małą wycieczkę w przeszłość. Wybrałem jedną klatkę, szybkie ustalenie kadru, filtracja „3” i szukamy czasu – dwie próbki i jestem wstrzelony, bo negatyw dobrze został naświetlony i wywołany 🙂 Rutyna, prawda?
Nie tym razem. Patrzenie, jak w kuwecie z wywoływaczem pojawia się ktoś niby znajomy, ale jakże inny…. Czułem jakbym naprawdę przeniósł się w czasie. Za takie chwilę uwielbiam ciemnię! #duma, jak to się teraz mówi 🙂